Przejdź do głównej zawartości

Nieoczekiwany nocleg przy Jaskini Garvanitsa


Ostatnio zastanawiałam się,  co najbardziej lubię w tym naszym podróżowaniu. Bo, że widoki, natura i nieoczywiste miejsca to wiadomo. Ale najbardziej chyba cenię sobie to, że nie wszystko jesteśmy w stanie zaplanować i nigdy nie wiemy, gdzie będziemy spać. Bywają sytuacje, kiedy  nam się wydaje, że rozbijemy się w jakiejś fajnej okolicy a po przyjeździe okazuje się, że nie zawsze wyobrażenia pokrywają się z rzeczywistością. I trza jechać dalej.  Tak właśnie było, kiedyśmy szukali noclegu po oglądaniu Buzłudży. Niestety miejsce, które sobie wcześniej upatrzyliśmy niekoniecznie nadawało się do rozbijania namiotu.  Wszędzie były chaszcze. Co tam chaszcze - chaszczory to były! Ogromne takie, że moglibyśmy się tam schować i do Wielkanocy niezauważeni siedzieć. Do tego co chwila pojawiał się jakiś ludź, więc uznaliśmy, że jednak potrzebujemy więcej prywatności i ulotniliśmy się stamtąd natentychmiast. 

W sumie wyszło nam to na dobre, bo znaleźliśmy teren idealny. Nie dość, że rozbiliśmy się w starym kamieniołomie z dala od ludzi, to z mapy wynikało, że gdzieś tam jest jaskinia. 

Do tego stała jakaś wiata, ale była na tyle zmurszała, że nie zdecydowaliśmy się na jej użytkowanie.  Kiedy Maniek rozstawiał nasze sprzęty, ja wybrałam się z Franką na rekonesans. Jaskini szukać znaczy. I pomimo tego, żem obeszła niemały kawałek terenu, po jaskini ani widu ani słychu nie było. Za to znalazłam nieopodal wiaty jakiś urokliwy płotek, który muskany popołudniowym słońcem wyglądał niczym wyjęty z czasów mojej młodości. Rozczuliło mię to moc, więc obfotografowałam go z każdej strony. Przy okazji uznałam, że do poszukiwań jaskini zatrudnię wujka Google.  I było jak zwykle. Szukamy gdzieś daleko a zguba czai się tuż pod naszym nosem. 


Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, kiedy okazało się, że szukana przeze mnie rozpadlina znajduje się tuż za tym fajnym płotkiem. Bo rozglądałam się za jakimś pionowym wejściem i korytarzami a  okazało się, że to dziura w ziemi była.


 Pozostało mi więc tylko popatrzeć i przyjść ponownie dnia następnego, bo do tak głębokich otworów wieczorem włazić nawet ja nie chciałam. Rano, kiedy zeszłam na samo dno, uznałam, że była to słuszna decyzja, bo jaskinia ma jakieś 60 m głębokości. Do tego zamieszkują ją gołębie, które niechętnie podchodzą do zwiedzaczy Przez jednego prawie zeszłam na zawał, kiedy skubaniec postanowił się nagle zmaterializować przed moją twarzą. A zaskoczył mnie jak pierwszy śnieg drogowców - pojawił się nie wiadomo skąd. Na szczęście schody prowadzące w dół wyposażone są w poręcze, które w takiej sytuacji spisują się znakomicie. Chociaż nie są już pierwszej młodości. Przy zachowaniu ostrożności całkiem sprawnie poszła mi ta wyprawa w głąb ziemi. A kiedy już tam się znalazłam świat stanął w miejscu. Poza odgłosami wspomnianych gołębi nie dochodziły tam żadne dźwięki. Gdybym znalazła się tam po deszczu, można by pomyśleć, że to komora deprywacyjna a nie dno jaskini. Podobno istnieją tam korytarze prowadzące do innych jaskiń, ale na tyle odważna nie jestem, żeby włazić w nieznany teren bez przygotowania. Czego i Wam nie polecam. 





  

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kontrowersyjny Ogród Niewiniątek

Kilkanaście lat temu zaczęły się masowe wyjazdy Polaków za granicę  w celach zarobkowych.  Na tej sytuacji mocno cierpiały rodziny a najbardziej dzieci, które musiały znosić rozłąkę z rodzicami. To zainspirowało artystę - Sylwestra Ambroziaka do stworzenia instalacji poświęconej Eurosierotom. Składa się ona z 22 rzeźb wykonanych z żywicy epoksydowej i można ją zobaczyć w dzielnicy Katowic - Szopienicach. Część instalacji znajduje się na terenie Browaru Mokrskich przy ul. Bednorza a część na trawniku przed nim.  Pomimo tego, iż rzeźby pojawiły się już w 2015 r, do dziś wzbudzają spore kontrowersje. Jedni widzą w nich zdeformowane dzieci, inni przybyszy z obcej galaktyki. I chyba nie ma osoby, która przeszłaby obok nich obojętnie. Mnie się podobają, ale jak wiadomo o gustach się nie dyskutuje. 😉

Pałac Sybilli czyli śląski Windsor

  Szczodre to niewielka miejscowość niedaleko Wrocławia. Zajrzeliśmy tam na początku roku, bo znalazłam gdzieś informacje, że jest tam stary, poniemiecki cmentarz. Ło panie... cmentarz? Toż pojechać tam natentychmiast trzeba! Jako, że u mnie chcieć to móc, już za chwilę byliśmy na miejscu.  Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że na terenie cmentarza był kiedyś teatr, który następnie zlikwidowano, postawiono kaplicę z przepięknym marmurowym ołtarzem a teren przyległy przeznaczono na pochówki. Pozwiedzałam nekropolię, która dosłownie tonie w zieleni, spod której wychylają się nieśmiało pojedyncze mogiły. Nad całością góruje mauzoleum, które wielokrotnie było bezczeszczone. Zapewne "poszukiwacze skarbów" uznali, że w tak okazałym grobowcu musi być pochowany ktoś ważny i bogaty, więc warto zajrzeć do środka. Bliżej drogi odnaleźć można kilka nowszych grobów, tzn powojennych na których widać ślady nieco bardziej już współczesne, czyli znicze. A przypominam, że to nie listopad. :)  Z...

Sakralne ruiny w lesie

 Kiedy pewnego czerwcowego wieczoru weszliśmy do lasu nieopodal Lwówka Śląskiego, nie spodziewałam się, że znajdziemy tam kawał historii. A trzeba powiedzieć, że dojście do łatwych nie należało, bo pozwoliliśmy się prowadzić wujkowi Google. I dziś wiem, że nie był to najlepszy pomysł, bo ten postanowił pokazać nam wszystkie okoliczne drzewa, krzewy i co tam jeszcze było. Całe szczęście teren nie był zbyt rozległy, bo moglibyśmy tam chodzić po dziś dzień...  Kiedyśmy już tracili nadzieję, oczom naszym ukazał się cmentarz. Przeszliśmy przez resztki muru i wkroczyliśmy do innego świata. W powietrzu czuć było tajemnicę. Zawsze w takich miejscach zastanawiam się nad losem ludzi, którzy znaleźli tam wieczny spoczynek. Kim byli ci, których groby później rozkopywano? Komu poświęcono płyty nagrobne, których resztki można dojrzeć spod wszechobecnego bluszczu? Słyszałam, że grzebano tam doczesne szczątki sióstr zakonnych, które posługiwały w pobliskim domu pielgrzyma.  Dom św. Szymo...