wrzesień 2024r
Z pewną ulgą pożegnaliśmy tereny przymorskie. Nie to, żeby nam się nie podobało, nic z tych rzeczy. Było cudownie, i zjawiskowo, ale ile można siedzieć w jednym miejscu? Zwłaszcza, kiedy jest się w kraju pełnym atrakcji i nieoczywistych miejsc.
Kolejny punkt naszej podróży był wyjątkowy, bo już na etapie projektowania miał być największym i najbardziej imponującym pomnikiem. Mowa oczywiście o Buzłudży, czyli miejscu, które stanowiło hołd dla komunizmu.
Na szczycie góry o wysokości 1441 m n.p.m. wybudowano betonowy kolos, który przypomina latający spodek. Nie wiem, jak wyglądają te, tworzące na polach kręgi w zbożu, ale ten bułgarski jest duży. Bardzo duży! Jego średnica wynosi 42 metry! Wysokość to jedyne 14,5 m, za to stojąca obok wieża ma ich już 70. I powiem Wam, że robi wrażenie. Nam pojawiły się nawet łzy w oczach. I tylko nie wiem, czy był to efekt wzruszenia czy też silnego wiatru, bo ten duje tam bez opamiętania. Nieśmiało robiliśmy plany, żeby rozbić namiot gdzieś w pobliżu pomnika, żeby oglądać go o zachodzie i wschodzie słońca, jednak zarówno temperatura, jak i ciągłe podmuchy skutecznie nas do tego zniechęciły. Naszą maszynkę też, bo ciężko było rozpalić pod nią ogień. Musieliśmy zjechać na polankę poniżej, żeby móc ją odpalić i z kubkiem kawy podziwiać zarówno sam "spodek", jak i przylegające doń tereny. I nawet teraz, a minęło już trochę czasu sama sobie tych widoków zazdroszczę. Oprócz pięknej panoramy można podziwiać też inne pomniki, które co prawda wielkością nie dorównują temu, dla którego tu przyjechaliśmy, ale i tak są imponujące. Oczywiście, jeżeli ktoś lubi tego rodzaju sztukę. My oglądaliśmy z zachwytem i niedowierzaniem, bo przed nami widoczna była naprawdę duża (dosłownie) rzecz.
Jedyne, czego żałuję, to to, że od wielu już lat nie można zajrzeć do środka głównego budynku. Chętnie bym obejrzała na własne oczy znajdujące się tam cuda. I wiem, że wiele się tam już nie ostało, bo część wyposażenia, jak choćby metalowe elementy pocięto i sprzedano na złom. To, co się dało wywieziono i nadano temu drugie życie. Pewnie jeżdżąc gdzieś po Bułgarii można się natknąć na budynki w których wykorzystano marmurowe i granitowe płyty przywiezione prosto z Buzłudży.
W środku pozostały jedynie elementy, z których mało by było pożytku, czy też nie nadawały się do transportu. Głównie jest tam więc beton i mozaiki. Niby nic, ale na te ostatnie wykorzystano aż 35 ton (!) szkła kobaltowego. A sam beton też może przybierać bardzo ciekawą formę, co mam nadzieję widać na załączonych obrazkach.
Komentarze
Prześlij komentarz