Przejdź do głównej zawartości

Wodospady Ciucas czyli kąpiel na bogato



 Pozostając w temacie rumuńskich powrotów, dojechaliśmy w miejsce, gdzie obozowaliśmy rok wcześniej. Wtedy było bardzo ciepło i tak sielsko, że zostaliśmy tam 2 dni. Towarzyszyły nam, wszechobecne w całej Rumunii psy. Przychodziły się przywitać, dawały się pogłaskać i bardzo chętnie siadywały przy nas w trakcie posiłków. Nawet Pepsi, która niezbyt lubi się dzielić swoim jedzeniem, udawała, że nie widzi dokarmiania. To chyba jakiś rodzaj psiej empatii. 



Przy okazji zrobiliśmy pranie w rzece i kiedyśmy je rozwiesili do suszenia, zaczął padać deszcz. Może nie jakiś intensywny, ale taki, przy którym pranie raczej nie wyschnie. Cóż... pech. Posiedzieliśmy chwilę w namiocie a kiedy deszcz nieco ustąpił, zapragnęliśmy zobaczyć pobliskie wodospady. A jak! Kto bogatemu zabroni?  Małą Frankę   włożyliśmy do wózka i udaliśmy się na spotkanie z przygodą. Droga była szutrowa, szeroka a dookoła roztaczały się piękne widoki. Tu i ówdzie pasły się jakieś zwierzęta, w oddali widać było góry a wzdłuż naszej trasy płynęła rzeka. Spacer w takich okolicznościach to sama przyjemność. Zwłaszcza, że miał być zwieńczony kąpielą w niecodziennych warunkach. 




Szliśmy i szliśmy i po pewnym czasie droga zaczęła się zwężać. Nie na tyle jednak, żeby był jakiś problem z przejściem. W pewnym momencie doszliśmy do jakiejś śluzy, która była ogrodzona a tuż przy niej biegła droga. Wyglądało to jak teren prywatny, więc zapytaliśmy pana, który siedział tam w gustownym kontenerze, czy dojdziemy do wodospadów. Pan popatrzył na nas dziwnie, uśmiechnął się i z tego, co zrozumieliśmy powiedział, że tak - damy radę. Uradowani poszliśmy więc dalej. I po chwili wiedzieliśmy, dlaczego tak dziwnie na nas patrzył. Żeby dojść do celu trzeba było pokonać tor przeszkód. I nie była to jakaś popierdółka bynajmniej. Opony położone na błocie, wszystko wsparte na jakichś deskach. Przy ścianach zamontowano liny, żeby nie wyrżnąć twarzą w to błoto. Myślę, że żaden Runmageddon by się takiego toru nie powstydził. I wszystko by było fajnie, gdyby nie to, że jechał z nami wózek. Ale, że co, my nie damy rady? Daliśmy! Przeszliśmy bez zamoczenia najmniejszego nawet paluszka!


Na mecie dostaliśmy nagrodę. Nie wiem, czy inni nie podołali trudom przebrnięcia przez przeszkody, czy akurat o tej godzinie odpoczywali w innych miejscach, ale dookoła nie było żywego ducha. Mieliśmy wodospad na wyłączność. Tylko dlaczego nikt nam nie powiedział, że woda jest taka zimna? Niby to logiczne, ale ciągle się człowiek łudził. ;) Kąpiel w górskiej wodzie naprawdę stawia na nogi, bo drogę powrotną przebyliśmy już znacznie szybciej. 




Rok później toru przeszkód już nie było a tuż obok śluzy stanęła przyczepa z fastfoodem.  Miejsce było dużo bardziej ucywilizowane niż rok wcześniej.  Czy tak lepiej? Dla miejscowych z całą pewnością. Dla nas mniej, bo jednak taka dzika miejscówka była znacznie ciekawsza. 






Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kontrowersyjny Ogród Niewiniątek

Kilkanaście lat temu zaczęły się masowe wyjazdy Polaków za granicę  w celach zarobkowych.  Na tej sytuacji mocno cierpiały rodziny a najbardziej dzieci, które musiały znosić rozłąkę z rodzicami. To zainspirowało artystę - Sylwestra Ambroziaka do stworzenia instalacji poświęconej Eurosierotom. Składa się ona z 22 rzeźb wykonanych z żywicy epoksydowej i można ją zobaczyć w dzielnicy Katowic - Szopienicach. Część instalacji znajduje się na terenie Browaru Mokrskich przy ul. Bednorza a część na trawniku przed nim.  Pomimo tego, iż rzeźby pojawiły się już w 2015 r, do dziś wzbudzają spore kontrowersje. Jedni widzą w nich zdeformowane dzieci, inni przybyszy z obcej galaktyki. I chyba nie ma osoby, która przeszłaby obok nich obojętnie. Mnie się podobają, ale jak wiadomo o gustach się nie dyskutuje. 😉

Pola naftowe, jaskinie i foki, czyli nareszcie w Bułgarii

  Wjeżdżając do Bułgarii liczyliśmy się z tym, że trzeba przejść przez kontrolę graniczną. Ale nie takiej się  spodziewaliśmy. Podszedł pan, sprawdził dokumenty i poszedł. Nikomu nic nie mówiąc. I tak siedzieliśmy w tym aucie jak dwa ciołki. Czy to już? Zastanawialiśmy się nie mając kogo zapytać, bo jak okiem sięgnąć nie było żywego ducha. No może poza kierowcami tirów, którzy stali karnie tuż przy drodze. Postanowiliśmy się ruszyć, bo co tak będziemy sami stać. Jakby co, to nas zatrzymają, nie? Ale nie zatrzymali. I tym to sposobem znaleźliśmy się w kraju, który był celem naszego wyjazdu. Jechaliśmy drogami, które przypominały  nasze wojewódzkie. I kiedy coraz rzadziej pojawiały się zabudowania, zaczęliśmy się rozglądać za jakimś miejscem na nocleg. Co rusz od głównej drogi odchodziły ścieżki prowadzące ku morzu. Przecinały one olbrzymie trawiaste pola na których gdzieś na horyzoncie majaczyły wiatraki. Zdecydowaliśmy się wjechać w jedną z takich bocznych dróg i tym same...

Pałac Sybilli czyli śląski Windsor

  Szczodre to niewielka miejscowość niedaleko Wrocławia. Zajrzeliśmy tam na początku roku, bo znalazłam gdzieś informacje, że jest tam stary, poniemiecki cmentarz. Ło panie... cmentarz? Toż pojechać tam natentychmiast trzeba! Jako, że u mnie chcieć to móc, już za chwilę byliśmy na miejscu.  Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że na terenie cmentarza był kiedyś teatr, który następnie zlikwidowano, postawiono kaplicę z przepięknym marmurowym ołtarzem a teren przyległy przeznaczono na pochówki. Pozwiedzałam nekropolię, która dosłownie tonie w zieleni, spod której wychylają się nieśmiało pojedyncze mogiły. Nad całością góruje mauzoleum, które wielokrotnie było bezczeszczone. Zapewne "poszukiwacze skarbów" uznali, że w tak okazałym grobowcu musi być pochowany ktoś ważny i bogaty, więc warto zajrzeć do środka. Bliżej drogi odnaleźć można kilka nowszych grobów, tzn powojennych na których widać ślady nieco bardziej już współczesne, czyli znicze. A przypominam, że to nie listopad. :)  Z...