Przejdź do głównej zawartości

Wrocławski Mostek Pokutnic

Pogoda nas ostatnio nie rozpieszczała, więc kiedym rano spojrzała za okno i nie zobaczyłam mżawki, ale wychodzące zza sąsiedniego budynku słońce, postanowiłam pójść na spacer. Kurcgalopkiem pobiegłam włożyć na siebie coś innego, niż dresik, który przez ostatnich kilka dni stał się moim strojem obowiązkowym i poszłam w miasto. Nic to, że po przejściu jakiegoś kilometra zaczął padać śnieg a wiatr chciał mnie przewrócić. Nic to… Jestem uparta, więc koniec końców znalazłam się w miejscu, gdziem dojść chciała. 

Mój wybór padł na Katedrę św Marii Magdaleny we  Wrocławiu. Jest to budowla niezwykła, bo zbudowana w XIVw w miejscu świątyń zburzonych podczas najazdu Mongołów na miasto.  Największy jej rozkwit przypadł na przełom XV i XVI w – znajdowało się w niej wówczas 16 kaplic i aż 58 ołtarzy. To tyle w kwestii informacyjnej. Dzisiaj co prawda wnętrza również zachwycają, ale mój cel był inny. Chciałam dojść na niewielką kładkę, która łączy dwie wieże. Znajduje się ona na wysokości 45m i żeby tam dojść trzeba pokonać 247 schodów.
Wiem, wiem… nie wszyscy lubią ekstremalne sporty i wiem również, że dla niektórych brzmi to jak wyrok śmierci w okrutnych męczarniach. Uspokoję Was jednak, bo dla tych mniej wytrwałych przewidziano na „półpiętrach” miejsca do odpoczynku. Żeby nie wyglądało, że nie dajecie rady, powieszono tam tablice informacyjne, więc nie dość, że odpoczniecie, to jeszcze  czegoś nowego możecie się dowiedzieć a dla postronnych ludzi będziecie wyglądać inteligentnie. Same korzyści!

A właśnie... nie wspomniałam, że kładka, na którą się wybrałam nosi nazwę Mostka Pokutnic. Skąd ta nazwa? Ano, jak zwykle z miejscami niezwykłymi, tak i z tym wiąże się legenda. Jej główną bohaterką jest dziewczyna o imieniu Tekla, zamieszkująca niegdyś Wrocław. Było to dziewczę piękne, ale i próżne przy okazji. W głowie miała tylko zabawę, obowiązki spychając na bok. Bardzo to denerwowało jej ojca, który robił wszystko, by córka podjęła pracę czy też wyszła za mąż. Nie mogąc w żaden sposób wpłynąć na jej zachowanie, pewnego dnia ją przeklął. Tekla została porwana przez siły nieczyste i umieszczona wysoko między wieżami. To tam miała spędzić resztę życia, zamiatając mostek od świtu do zmierzchu. Dziewczyna bardzo cierpiała z tego powodu, ale cóż jej było zrobić? Zamiatała i zamiatała a lata uciekały. Z jej pięknej twarzy zostało tylko wspomnienie a siły zaczęły opuszczać udręczone ciało. Wtedy to dostała do pomocy czarownicę Martynkę. Ta, choć parała się czarną magią, miała dobre serce. Poruszona losem Tekli postanowiła jej pomóc. Pewnej nocy wzięła miotłę i poleciała  nad Wrocław szukać ratunku. Kiedy znalazła się nad rynkiem, zobaczyła zgarbioną postać chodzącą na czworakach, która mamrotała coś pod nosem Okazało się, że był to Czarodziej Michał, który w tym akurat miejscu zgubił swoje okulary. Dodatkowo z rąk wypadła mu również różdżka, a mając chwilowo pogorszony wzrok nie potrafił jej zobaczyć. Czarodziej więc był zupełnie bezsilny. Kiedy Martynka pomogła mu w odnalezieniu zguby, ten ze szczęścia postanowił spełnić jedno z jej życzeń. I tym to sposobem Tekla odzyskała wolność.  Fajna legenda, co? A w sekrecie Wam powiem, że zarówno Teklę, jak i Martynkę można spotkać na mostku, skąd obie spoglądają na miasto i pozwalają się fotografować turystom. 

Moim zdaniem to jeden z fajniejszych punktów, z których można zobaczyć panoramę Wrocławia. Jeśli więc macie na zbyciu 10 zł i nie boicie się wspinaczek wysokogórskich jest to miejsce dla Was.

Komentarze

  1. Całe lata tam nie byłem! Ale przypominają się fajne czasy :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zima jest dobra do wspominania. Ludzi mniej a i grzaniec lepiej smakuje. 😉

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kontrowersyjny Ogród Niewiniątek

Kilkanaście lat temu zaczęły się masowe wyjazdy Polaków za granicę  w celach zarobkowych.  Na tej sytuacji mocno cierpiały rodziny a najbardziej dzieci, które musiały znosić rozłąkę z rodzicami. To zainspirowało artystę - Sylwestra Ambroziaka do stworzenia instalacji poświęconej Eurosierotom. Składa się ona z 22 rzeźb wykonanych z żywicy epoksydowej i można ją zobaczyć w dzielnicy Katowic - Szopienicach. Część instalacji znajduje się na terenie Browaru Mokrskich przy ul. Bednorza a część na trawniku przed nim.  Pomimo tego, iż rzeźby pojawiły się już w 2015 r, do dziś wzbudzają spore kontrowersje. Jedni widzą w nich zdeformowane dzieci, inni przybyszy z obcej galaktyki. I chyba nie ma osoby, która przeszłaby obok nich obojętnie. Mnie się podobają, ale jak wiadomo o gustach się nie dyskutuje. 😉

Pola naftowe, jaskinie i foki, czyli nareszcie w Bułgarii

  Wjeżdżając do Bułgarii liczyliśmy się z tym, że trzeba przejść przez kontrolę graniczną. Ale nie takiej się  spodziewaliśmy. Podszedł pan, sprawdził dokumenty i poszedł. Nikomu nic nie mówiąc. I tak siedzieliśmy w tym aucie jak dwa ciołki. Czy to już? Zastanawialiśmy się nie mając kogo zapytać, bo jak okiem sięgnąć nie było żywego ducha. No może poza kierowcami tirów, którzy stali karnie tuż przy drodze. Postanowiliśmy się ruszyć, bo co tak będziemy sami stać. Jakby co, to nas zatrzymają, nie? Ale nie zatrzymali. I tym to sposobem znaleźliśmy się w kraju, który był celem naszego wyjazdu. Jechaliśmy drogami, które przypominały  nasze wojewódzkie. I kiedy coraz rzadziej pojawiały się zabudowania, zaczęliśmy się rozglądać za jakimś miejscem na nocleg. Co rusz od głównej drogi odchodziły ścieżki prowadzące ku morzu. Przecinały one olbrzymie trawiaste pola na których gdzieś na horyzoncie majaczyły wiatraki. Zdecydowaliśmy się wjechać w jedną z takich bocznych dróg i tym same...

Pałac Sybilli czyli śląski Windsor

  Szczodre to niewielka miejscowość niedaleko Wrocławia. Zajrzeliśmy tam na początku roku, bo znalazłam gdzieś informacje, że jest tam stary, poniemiecki cmentarz. Ło panie... cmentarz? Toż pojechać tam natentychmiast trzeba! Jako, że u mnie chcieć to móc, już za chwilę byliśmy na miejscu.  Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że na terenie cmentarza był kiedyś teatr, który następnie zlikwidowano, postawiono kaplicę z przepięknym marmurowym ołtarzem a teren przyległy przeznaczono na pochówki. Pozwiedzałam nekropolię, która dosłownie tonie w zieleni, spod której wychylają się nieśmiało pojedyncze mogiły. Nad całością góruje mauzoleum, które wielokrotnie było bezczeszczone. Zapewne "poszukiwacze skarbów" uznali, że w tak okazałym grobowcu musi być pochowany ktoś ważny i bogaty, więc warto zajrzeć do środka. Bliżej drogi odnaleźć można kilka nowszych grobów, tzn powojennych na których widać ślady nieco bardziej już współczesne, czyli znicze. A przypominam, że to nie listopad. :)  Z...