Przejdź do głównej zawartości

Diabelskie ruiny

 


Tuż za Strzelcami Opolskimi jest miejsce, gdzie znajdują się niezwykłe ruiny. Są dosyć dobrze ukryte na zalesionym wzgórzu. Podobno po dziś dzień można tam spotkać diabła.


Według legendy, miejscowa ludność, chcąc się go pozbyć, postanowiła w opętanym miejscu wybudować kościół. Niestety to, co postawili za dnia, diabeł nocą niszczył, rzucając w mury kamieniami.I tak to trwało przez czas jakiś, aż w końcu mieszkańcy skapitulowali i budulec przeznaczony na budowę kościoła przeniesiono do pobliskiej wsi, żeby tam wybudować świątynię.
Takie opowieści krążą wśród miejscowej ludności. 

Tak naprawdę cała historia wygląda nieco inaczej. Tereny były narażone na częste pożary, więc zbudowano kaplicę ku czci patrona strażaków - św. Floriana. 
Po powodziach, które spowodowały spore straty a ludność cierpiała niedostatek, wymyślono sposób, aby upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Żona ówczesnego właściciela Strzelec Opolskich postanowiła przebudować kaplicę na kościół. Do tej pracy zatrudniono miejscową ludność, która mogła w ten sposób zapewnić sobie i rodzinie pożywienie.
Część kaplicy rozebrano i rozpoczęły się prace budowlane. Niestety nigdy nie zostały ukończone, bowiem zmarła fundatorka świątyni. Nieukończoną budowę porzucono i przypięto jej łatkę "przeklętej"

Diabła nie widziałam, nic mnie nie opętało (przynajmniej tym razem), za to znalazłam ciekawy namiot, zrobiony z gałęzi i folii. 





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kontrowersyjny Ogród Niewiniątek

Kilkanaście lat temu zaczęły się masowe wyjazdy Polaków za granicę  w celach zarobkowych.  Na tej sytuacji mocno cierpiały rodziny a najbardziej dzieci, które musiały znosić rozłąkę z rodzicami. To zainspirowało artystę - Sylwestra Ambroziaka do stworzenia instalacji poświęconej Eurosierotom. Składa się ona z 22 rzeźb wykonanych z żywicy epoksydowej i można ją zobaczyć w dzielnicy Katowic - Szopienicach. Część instalacji znajduje się na terenie Browaru Mokrskich przy ul. Bednorza a część na trawniku przed nim.  Pomimo tego, iż rzeźby pojawiły się już w 2015 r, do dziś wzbudzają spore kontrowersje. Jedni widzą w nich zdeformowane dzieci, inni przybyszy z obcej galaktyki. I chyba nie ma osoby, która przeszłaby obok nich obojętnie. Mnie się podobają, ale jak wiadomo o gustach się nie dyskutuje. 😉

Pola naftowe, jaskinie i foki, czyli nareszcie w Bułgarii

  Wjeżdżając do Bułgarii liczyliśmy się z tym, że trzeba przejść przez kontrolę graniczną. Ale nie takiej się  spodziewaliśmy. Podszedł pan, sprawdził dokumenty i poszedł. Nikomu nic nie mówiąc. I tak siedzieliśmy w tym aucie jak dwa ciołki. Czy to już? Zastanawialiśmy się nie mając kogo zapytać, bo jak okiem sięgnąć nie było żywego ducha. No może poza kierowcami tirów, którzy stali karnie tuż przy drodze. Postanowiliśmy się ruszyć, bo co tak będziemy sami stać. Jakby co, to nas zatrzymają, nie? Ale nie zatrzymali. I tym to sposobem znaleźliśmy się w kraju, który był celem naszego wyjazdu. Jechaliśmy drogami, które przypominały  nasze wojewódzkie. I kiedy coraz rzadziej pojawiały się zabudowania, zaczęliśmy się rozglądać za jakimś miejscem na nocleg. Co rusz od głównej drogi odchodziły ścieżki prowadzące ku morzu. Przecinały one olbrzymie trawiaste pola na których gdzieś na horyzoncie majaczyły wiatraki. Zdecydowaliśmy się wjechać w jedną z takich bocznych dróg i tym same...

Jak przypadkiem odnaleźliśmy bunkier na plaży.

  Okolice Nesebyru tak nam się spodobały, że postanowiliśmy tam zostać na dłużej. Nie w samym mieście rzecz jasna a w jakimś uroczym zakątku nieopodal. Tym bardziej, że linia brzegowa tego regionu wynosi, bagatela 50 km! Nie musieliśmy długo szukać, bo już za drugim podejściem natrafiliśmy na fajne miejsce, które idealnie nadawało się na biwak. Z tyłu pilnował nas niedokończony hotel, z boku mieliśmy hotel działający a przed nami rozpościerało się morze. Dodatkowo z miejsca, gdzie stanęliśmy można było dostrzec majaczący gdzieś w oddali Nesebyr. Doskonale widać go było w nocy, kiedy rozświetlony wyróżniał się na tle morza. Idealne miejsce do tego, żeby odpocząć, zregenerować się i nabrać sił do dalszej podróży. Kiedy Maniek zabrał się za rozstawianie namiotu my z Franką wybrałyśmy się na mały rekonesans. Standardowo dołączył do nas kolejny pies, więc znowu przez chwilę mieliśmy na stanie dwa zwierzaki. W sumie, jak się tak zastanawiam, to okazuje się, że Pepsi zawarła w trakcie teg...